Kolejna niedziela. Upał, duchota i wieczorne burze. W dzień nie chce się tyłka ruszać z domu bo gorąco. Wieczorem bo burza. I bynajmniej nie jest przeszkodą deszcz. W takie ciepłe dni, z temperaturą w cieniu powyżej trzydziestu kresek, wyjście na deszcz jest bardzo przyjemne. Gorzej jak z nieba biją pioruny. Boję się ich, zbyt duży szacunek mam dla potęgi natury. Choć chciałbym przeżyć takie uderzenie na własnej skórze to jednak ryzyko, że jednak przeżyć się nie uda jest trochę za duże.
Mało więc ostatnio wychodzę ale jednak czasem mi się zdarza. A siedząc w domu nie patrzę tępo w sufit. Czytam, ostatnio męczę Sagę Wiedźmińską Sapkowskiego. Parę ciekawych rzeczy robię też na kompie. Część z nich możecie podziwiać na Youtube. Piszę całkiem dużo, ale niestety często w połowie pisania zaczyna brakować weny, albo zaczynam się zbyt mocno motać. Różnie.
Może nie wszystko jest tak jak sobie wymarzyłem, ba z marzeń mało co zostało. Ale są drobne, malutkie rzeczy, które sprawiają radość. Jedno z drugim i można się cieszyć. Wiadomo, że mogłoby być lepiej. Ale najważniejsze, że żyję i na swój sposób korzystam z tego życia. Bo choć może nie planuję dalszej przyszłości, to wiem, że jutro będzie dzień i na chwilę obecną nie mam podstaw, żeby sądzić inaczej.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą