Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

10 zawodów, bez których ciężko prowadzić wojnę

100 139  
240   65  
Wiadomo, na wojnie najważniejsi są żołnierze i technika, ale by ta machina likwidowania przeludnienia na Ziemi mogła sprawnie działać potrzebne są także inne, nie mniej bohaterskie trybiki.

#1. Tłumacz

Trudno przecenić zasługę tłumaczy na froncie II wojny światowej. Co prawda niektórzy żołnierze jako tako znali język wroga, ale taka znajomość była niewystarczająca do uzyskiwania wszystkich informacji. Od tego byli tłumacze, którzy znali język nie tylko na poziomie pogawędki z jeńcem, ale także władali odpowiednią terminologią. W szeregach Armii Czerwonej znalazło się wielu tłumaczy odznaczonych medalami i zaszczytnym tytułem "Bohatera Związku Radzieckiego". Ich zadaniem było uczestniczenie w przesłuchaniach jeńców, tłumaczeniu zdobytych dokumentów oraz branie udziału w rozmowach z dowództwem wrogiej armii.

#2. Kucharz


Rosyjskie powiedzenie mówi: "Wojna wojną, ale obiad musi być zgodnie z harmonogramem". Nie trzeba być żołnierzem, by wiedzieć, że na pusty żołądek trudno cokolwiek robić, np. pracować, nie mówiąc już o obronie ojczyzny (lub zdobywaniu czyjejś). Dlatego też na froncie bardzo ceniono kucharza, nazywano go drugą osobą po dowódcy. Na początku wojny ZSRR z Niemcami około połowy kucharzy na froncie stanowiły kobiety. Gotowano dosłownie pod ostrzałem, a przecież trzeba było również dostarczyć jedzenie żołnierzom na pierwszej linii. Do ulubionych dań krasnoarmiejców należał kulesz (rzadka kasza z mięsem), barszcz, kapuśniak i gryka z mięsem.

#3. Łącznościowcy


W 1941 kwestia łączności w Armii Czerwonej była dopiero rozwijana, więc wszystkie systemy docierały się już w trakcie działań wojennych. Tym ważniejsza była więc rola fachowców od łączności. Musieli targać ciężkie radiostacje i zasilanie do nich, rozkładać przewody i dbać o ich stan. "U frontowych łącznościowców zawsze są dłonie rozerwane do kości: bezlitośnie walili do nich snajperzy, strzelano z karabinów maszynowych, dookoła fruwały odłamki. (...) Przez kiepską łączność nasza artyleria i lotnictwo często walili w swoich". Nawet w tak niekorzystnych warunkach znaleźli się żołnierze, którzy dokonywali prawdziwie bohaterskich czynów. Wielu z nich nagrodzono.

#4. Kierowca


Transport na froncie to też specyficzne zajęcie. Przewożeniem broni, żołnierzy, paliwa i innych gratów zajmowali się wyznaczeni kierowcy, wśród których było mnóstwo kobiet. "Z mężczyzn nie było nikogo, tylko dziewczyny. Mimo nazywania nas "kompanią łączności" w większości prowadziłyśmy cysterny. Ja byłam jedną z nielicznych, która prowadziła "Studebekkera" i wiozłam cewki do łączności i aparaty telefoniczne. Byłyśmy jak łącznościowcy, sanitariuszki i szoferzy jednocześnie. Do każdej szoferki wsadzano nas po dwie, ponieważ byłyśmy dziewczynami". - wspomina Jekaterina Mazanowa, kierowca frontowy.

#5. Artysta


Wielu znanych radzieckich aktorów wcielono do wojska w charakterze żołnierzy. Brali udział w walkach, niektórych nagrodzono medalami. Ale była też druga kategoria artystów - ci występowali przed żołnierzami w celu podtrzymania bojowego ducha. Według niektórych danych na stanie brygad byli piosenkarze, tancerze, muzycy, a nawet artyści cyrkowi. Na tyłach i na pierwszej linii dali łącznie półtora miliona koncertów.

#6. Korespondent wojenny, operator filmowy


Bez tych ludzi nie byłoby kroniki wojennej, nie mielibyśmy tylu zadziwiających fotografii, ci na tyłach nie wiedzieliby, jak przebiegają działania. No i oczywiście historycy nie mieliby tyle materiału do swoich badań. Kronikarzami i operatorami byli słynni radzieccy poeci i prozaicy, między innymi Michaił Szołochow i Wasilij Grossman.

#7. Sztabowcy


W sztabie pracowali nie tylko pisarze. Zajmowano się tam strategią, a bez niej nawet tak ogromna armia jak Armia Czerwona nie miałaby szans pokonać wroga, niemożliwa byłaby współpraca różnych rodzajów wojsk. Pseudonimy, jakimi ochrzczono oficerów sztabowych ("kancelaryjny szczur", "papierowa dusza") były nie tylko niezasłużone, ale również obraźliwe, gdyż wielu z tych oficerów zginęło lub odniosło rany nie w zaciszu sztabu, ale w ciężkich bojach.

#8. Pocztowcy


Listy pisane przez żołnierzy to prawdziwe pomniki historii. Wiele z nich możemy teraz oglądać w muzeach jako świadectwa tamtych ciężkich czasów. "Paweł tłucze wroga celnym ogniem, a ja odpoczywam rozmawiając z Tobą. Wiem, że to ostatni raz. I chce mi się mówić długo, długo, ale nie ma kiedy. Pamiętasz jak się żegnaliśmy, gdy odprowadzałaś mnie na dworzec? Wątpiłaś wtedy, czy będę Cię zawsze kochać. Zaproponowałaś, byśmy się pobrali, żebym już na całe życie należał tylko do Ciebie. Z wielką chęcią spełniłem Twoją prośbę. Teraz, u Ciebie w paszporcie i u mnie na zaświadczeniu stoi pieczątka, że jesteśmy mężem i żoną. To dobrze. Dobrze umierać, gdy wiesz, że tam daleko jest bliski ci człowiek. On pamięta o mnie, myśli i kocha". Tak pisał do żony czołgista.
Weterani twierdzą, że list z domu był ważniejszy od kuchni polowej i możliwości pospania. Aby listy trafiały do adresatów, konieczna była służba wojskowej poczty. Kierownictwo ZSRR wiedziało, jak ważne stoi przed nią zadanie i transporty kolejowe z pocztą były przepuszczane jako pierwsze. W każdym oddziale był "listownik" - specjalista znający zasady gatunku epistolarnego i do którego o pomoc w napisaniu listu zwracali się mniej zdolni żołnierze.

#9. Meteorolodzy


Dzisiaj pogodynki są celebrytami, trafiają na okładki czasopism i pozują na ściance. Na frontach II wojny światowej profesja meteorologa (czyli kogoś, kto zna się na pogodzie, a nie tylko o niej opowiada) była bardzo istotna dla wojsk lotniczych. Ci specjaliści służyli już od pierwszych dni wojennej zawieruchy, dostarczając bardzo ważnych informacji. To dzięki nim można było przeprowadzić defiladę na Placu Czerwonym 7 listopada 1941 roku (stwierdzono nielotną pogodę - niemieckie samoloty nie mogły zaatakować).

#10. Sanitariuszki i lekarze


Tych ludzi nie mogło zabraknąć na tej liście. Chirurdzy w warunkach polowych i bez połowy sprzętu potrafili wyrwać ciężko rannych z łap śmierci, a wydawałoby się delikatne sanitariuszki targały ich wcześniej na swoich plecach. "Co takiego, np. wytaszczyć rannego z pola bitwy? Opowiem wam... Ruszyliśmy do ataku i zaczęli nas kosić z karabinu maszynowego. Batalion zniknął. Wszyscy leżeli. Nie wszyscy byli zabici, dużo rannych. Niemcy biją, nie przerywają ognia. Nieoczekiwanie z okopu wyskoczyła jedna dziewczyna, potem druga, trzecia... Zaczęły opatrywać rannych, nawet Niemcy na chwilę oniemieli. Do dziesiątej wieczorem wszystkie dziewczyny były ciężko ranne, a każda uratowała maksymalnie dwóch-trzech żołnierzy. Nagradzano je skąpo. Wytaszczyć rannego należało razem z jego bronią. Pierwszym pytaniem w sztabie było "A gdzie broń?" Na początku wojny jej brakowało". - Fragment z książki Swietłany Aleksiejewicz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety".
23

Oglądany: 100139x | Komentarzy: 65 | Okejek: 240 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało