W dzisiejszym odcinku poznamy cenę internetu od Elona Muska w Polsce, przyjrzymy się dziwnym zamówieniom smartfonów od TVP, oraz dowiemy się, że na Facebooku jednak są równi i równiejsi.
Kojarzycie Starlink? To te satelity, których przelot nad
Polską zawsze wzbudza sporo emocji. Nie zostały one jednak wysłane na orbitę
tylko po to, żeby ładnie wyglądać. Ich zadanie to przede wszystkim dostarczanie
internetu dla całego świata. Do niedawna Polacy mogli tylko pomarzyć o
podłączeniu się do sieci Elona Muska, jednak już teraz
każdy chętny będzie mógł
urzeczywistnić swoje plany.
Osoby potencjalnie zainteresowane usługą Starlink w Polsce
otrzymały niedawno maila, w którym zostały poinformowane, że najlepszym, co
może im dać Elon Musk, to internet o prędkości w przedziale 50-150 Mb/s, choć z
czasem ma to wyglądać znacznie lepiej.
Co z ceną? Ta niestety nie jest mała. Za sam sprzęt
potrzebny do odbioru internetu w swoim domu zapłacimy aż 2269 zł. Trzeba
jeszcze doliczyć koszt wysyłki, który został oszacowany na 276 zł. Jeśli
natomiast chodzi o sam abonament, który przyjdzie nam płacić, to jego cena
wynosi 449 zł miesięcznie.
Jeśli mimo wszystko nadal jesteście zainteresowani
internetem od Elona Muska, to możecie go zamówić pod tym
adresem. Chętnych czeka jednak mała niespodzianka,
ponieważ w komunikacie, który wyskakuje na stronie przy próbie zamówienia usługi
i sprzętu do Polski, możemy wyczytać, że
Starlink w naszym kraju dostępny
będzie dopiero w drugiej połowie tego roku.
Z wysyłką też wcale nie ma lekko. Zamówienia nie będą bowiem
realizowane natychmiastowo. Najlepiej więc już teraz wpłacić zaliczkę, która
wynosi 449 zł i zaklepać sobie w ten sposób miejsce w kolejce.
Nie tak dawno temu TVP ogłosiło postępowanie na dostawę
telefonów komórkowych, które zostało opatrzone numerem
ZP/TITT/75/2021.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic dziwnego. Ot,
Telewizja Polska zamawia
blisko 500 smartfonów. Dziwnie robi się dopiero w chwili, kiedy przyjrzymy się
wymaganiom dla poszczególnych modeli.
Samo zamówienie zostało podzielone łącznie na 17 kategorii. W
przypadku każdej z nich zostało wyraźnie zaznaczone, o jakiej liczbie
smartfonów mowa i jakie mają to być urządzenia. W niektórych przypadkach
wymagania
są bardzo szczegółowe.
I tak na przykład dla „Smartfon model 1” (370 sztuk) wymaga
się, aby były to urządzenia z ekranami o przekątnej od 6 do 6,5 cala, 64 GB
pamięci wewnętrznej, 4 GB pamięci RAM, NFC oraz baterią o pojemności 5 000
mAh.
Brzmi rozsądnie. Wymagania zostały jednak tak szczegółowo
określone, że tak naprawdę niewiele modeli smartfonów je spełnia. Można nawet
przypuszczać, że
TVP z góry wiedziało, jaki telefon chce otrzymać. Jest nim
Samsung A31.
Dalej robi się jeszcze ciekawiej, ponieważ
podano nawet masę
urządzeń, przez co grono potencjalnych kandydatów zawęża się jeszcze bardziej.
Niemal równie ciekawie jest w przypadku pojedynczych urządzeń, które możemy
znaleźć w dalszej części zamówienia. I tak na przykład smartfon biznesowy 11 ma
być koloru różowego, smartfon biznesowy 10 ma być czarny, a smartfon biznesowy
8 ma być srebrny.
Ciekawie jest również w przypadku tabletu graficznego. Ma on
bowiem posiadać ekran o przekątnej 12,9-cala.
Na ryku dostępne jest tylko jedno
takie urządzenie i jest to iPad Pro. TVP czeka na oferty do 17 września.
Czy jednak w przypadku zamówień publicznych można wybierać
sobie, co kto chce mieć? Otóż nie do końca. Jak można wyczytać w wytycznych
UOKiK, za praktyki ograniczające konkurencję w tego typu postępowaniach uznaje
się faworyzowanie konkretnych wykonawców i ograniczanie dostępu do przetargów
poprzez wprowadzanie bardzo szczegółowych wymagań.
W ostatnim czasie Motorola
zaprezentowała technologię,
ładowania smartfonów bezprzewodowo. Powiecie pewnie, że to żadna nowość, bo przecież
bezprzewodowe ładowarki obecne są w sprzedaży od dobrych kilku lat. Chodzi
jednak o coś nieco innego – chodzi o
ładowanie telefonu na większe odległości
(Over The Air).
W krótkiej prezentacji wyraźne widzimy, że OTA pozwala nie
tylko ładować smsartfon
na odległość nawet 3 metrów (w 100-stopniowym „polu
widzenia”), ale również pozwala ładować do czterech telefonów na raz.
Co ciekawe technologia pozwala na wysyłanie wiązek energii od
nadajników do odbiorników (w tym wypadku do smartfonów), a
nie na losowym rozsyłaniu
jej w całym polu działania. Over The Air zostało opracowane we współpracy z
firmą GuRu Wireless, której specjalizacja to właśnie bezprzewodowe urządzenia
do ładowania.
Niestety Motorola nie podzieliła się na razie praktycznie
żadnymi szczegółami. Pozostaje nam cierpliwie czekać na dalsze wieści.
Nie od dzisiaj wiadomo, że na świecie nie ma
sprawiedliwości, a niektórym pozwala się na więcej z różnych powodów. Czasem
jest to pozycja społeczna, czasem nazwisko, czasem piastowane stanowisko, a
czasem po prostu pieniądze. Nie inaczej jest w przypadku Facebooka. Jak wynika
z ostatnich
ustaleń
dziennikarzy The Wall Street Journal, n
a portalu społecznościowym Zuckerberga
funkcjonuje coś takiego, jak kasta VIP-ów, którzy nie muszą przestrzegać
wyznaczonych standardów społeczności i nie czeka ich za to w związku z tym
żadna kara.
Względem kilku wybranych członków naszej społeczności nie
egzekwujemy naszych zasad i standardów. W przeciwieństwie do reszty
użytkowników, ci ludzie mogą naruszać nasze standardy bez żadnych konsekwencji.
Jak się
okazuje,
takich uprzywilejowanych osób może być naprawdę sporo (nawet 5 milionów).
W ich
przypadku stosuje się odrębny protokół (XCheck), dla którego stworzono inny zbiór zasad. Są one używane
względem użytkowników uprzywilejowanych (prominent users).
XCheck posiada specjalną grupę wysoce wykwalifikowanych
moderatorów, do których trafiają wszystkie zgłoszenia dotyczące osób, które FB
postanowił traktować ulgowo. Po co jednak to wszystko? Wcale nie chodzi o to,
żeby robić komuś dobrze. Chodzi raczej o to, że
znane osoby mogą narobić
Facebookowi znacznie więcej problemów, niż przeciętny użytkownik.
Osoby publiczne mogą nagłośnić sprawę i zacząć skarżyć się
swoim fanom, że zły Facebook usunął ich post, w którym przecież nie było nic
strasznego. Z politykami sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej, ponieważ są
to ludzie u władzy. Są więc w stanie wprowadzić państwowe regulacje, które mogą
zaszkodzić Facebookowi.
Lepiej więc po prostu z nimi nie zaczynać i przymykać
oko na niektóre ich działania.
Pamiętacie jeszcze wielką aferę z początku 2020 roku, kiedy
to UOKiK ogłosił, że Polkomtel naruszył interesy konsumentów? Chodzi o sprawę związaną z utratą środków z konta, kiedy użytkownik nie doładował swojej
karty w terminie.
Dzięki interwencji UOKiK każdy mógł wystąpić do operatora o
zwrot środków w gotówce lub w postaci środków na koncie prepaid.
Z doniesień serwisu
Money.pl wynika, że Prawo i
Sprawiedliwość jest w końcowej fazie opracowywania nowej ustawy Prawo
komunikacji elektronicznej. W skrócie chodzi w niej o to, że operator komórkowy
od teraz będzie musiał zwrócić użytkownikowi pieniądze, o które ten się upomni
(wciąż mowa o pieniądzach, które wyparowały z konta przez brak doładowań), bo z
tym jak do tej pory bywało różnie.
Nie otwierajcie jeszcze szampanów, bo ten
kij ma dwa końce.
Otóż jeśli dany użytkownik, którego pieniądze z kotna
przepadły w ten sposób, nie zgłosi się po swoją własność w ciągu 6 miesięcy,
zaległa kwota trafi do Skarbu Państwa i zasili tzw. Fundusz Szerokopasmowy.
Według wyliczeń rządu uda się w ten sposób pozyskać środki w wysokości nieco
ponad 100 mln zł w ciągu roku.
Czy należy się cieszyć? Czy też płakać? Z jednej strony wspomniane
powyżej 100 mln zł rocznie zostaje w tym momencie w kieszeni operatorów. Z
drugiej jednak strony rząd powinien opracować przepisy, które wymuszą na
operatorach automatyczny zwrot środków, które „przepadły” z konta do kieszeni
użytkownika – bez potrzeby składania wniosków, czy wysyłania jakichkolwiek
pism.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą