Wczoraj pilot samolotu singapurskich linii lotniczych lecącego z Singapuru do Mediolanu zgłosił problem z jednym z silników i zawrócił na lotnisko. Chwilę po lądowaniu w ogniu stanęło całe prawe skrzydło Boeinga. Dzięki szybkiej akcji lotniskowej straży pożarnej nikomu na pokładzie nic się nie stało, ale nagrania ze zdarzenia jeżą włosy na głowie.
Prawdziwy horror przeżyli pasażerowie Boeinga 777-300ER z lotu SQ368 z Singapuru do Mediolanu. Rejs rozpoczął się ok. 2:30 rano, na pokładzie znajdowało się 222 pasażerów i 19 członków załogi. W dwie godziny po starcie komputer pokładowy poinformował pilota o problemach z układem smarowania silnika, więc kapitan podjął decyzję o powrocie do Singapuru. Wszystko szło gładko, ale już po udanym awaryjnym lądowaniu silnik zapalił się, a płomienie szybko objęły całe skrzydło.
Na szczęście na zdarzenie błyskawicznie zareagowały służby ratunkowe i ogień został zduszony w około 3 minuty. Nikomu z osób znajdujących się na pokładzie nic się nie stało, a po zakończeniu gaszenia wszyscy zostali bezpiecznie ewakuowani.
Jeszcze tego samego dnia pasażerowie odlecieli do Włoch innym samolotem, a ekipy dochodzeniowe zajęły się określeniem przyczyn zdarzenia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą